Zainspirowany tym projektem, który nota bene przeglądałem kilkadziesiąt razy podczas realizacji mojej wersji, zlutowałem własną wersję.

Aktualny kod możesz śledzić na moim GitHubie

Zaczynamy przygodę!

Materiały

Kompletowanie materiałów zacząłem od najtrudniejszego - znaleznienia prętów mosiężnych. Wymagania kształtowały się następująco:

  • średnica: 0,8mm
  • długość: pojedynczy kawałek niekrótszy niż 30cm
  • łączna długość: około 2m
  • cena: ...

Cena była tu kluczowa. Z uwagi na niewielką dostępność takiej grubości, nie mogłem przebierać w ofertach.

Na Aliexpress znalazłem tylko jedną ofertę, w dodatku nieopłacalną.

Problematyczna była też wysyłka. Maksymalna długość paczki Inpostu to 60cm, co na szczęście mi wystarczyło. Złożyłem zamówienie telefoniczne (z uwagi na nietypową prośbę o pocięcie) i wziąłem łącznie 4m prętu. Zapłaciłem za całość 17zł, chociaż pewnie dałoby się to zbić, namawiając sprzedającego na wysyłkę listowo (w jakiejś tubie).

Poza mosiądzem potrzebne będą oczywiście:

  • trzecia ręka (coś do trzymania płytek nad biurkiem)
  • penseta (najlepiej metalowa, bo czasami dotknęła grota lutownicy)
  • cążki (do obcinania nadmiarowych nóżek od diod etc.).

Ważne: powinny mieć płaskie zakończenia ostrzy, by dochodziły do końca (przy lucie) nóżek - inaczej będziemy zostawiać nadmiar metalu

  • okulary ochronne (resztki strzelają, serio!)
  • odsysacz do cyny
  • plecionka do (niezastąpiona!)
  • spoiwo (jakieś 0,7mm), najlepiej ołowiowe
  • lutownica

Warto pochylić się nad tematem lutownicy - otóż w podlinkowanym w artykule poradniku łączenia mosiądzu pojawiają się słuszne uwagi.

Sam używałem Yihua 397D+ z podstawowym grotem, jednakże mam wrażenie, że być może potrzebowałbym większej mocy, by doskonale tworzyć połączenia. Chociaż - pomimo tego, że moje umiejętności wzrosły diametralnie podczas tego projektu - i tak brakuje mi zręczności, by łączyć te elementy za pierwszym razem i od dotknięcia.

Projekt

W artykule można zobaczyć wymiary konstrukcji, jednakże nie wzorowałbym się na nich z powodu różnych diod. To od ich wielkości powinna zależeć długość ramion, by całość nie wyglądała głupio. Światło nie powinno się ze sobą zlewać.

Polecam zrobienie w miarę dokładnego projektu przed cięciem/lutowaniem czegokolwiek. To jednak nie znaczy, że powinieneś wzbraniać się przed poprawkami w trakcie prac.

Zlutowana baza - sześciokąt
Zaczynamy przygodę

W tle zdjęcia widać paletkę do ping-ponga. Nieprzypadkowo służyła mi jako podkładka do lutowania - była przenośna, taśma dobrze przylegała do jej powłoki, a w dodatku z uwagi jej grubość i materiał nie groziło mi przypalenie biurka.

Mosiądz łączyłem na taśmie malarskiej. W teorii należy dobrze rozgrzać końcówki kawałków prętów grotem lutownicy i dotknąć spoiwem. W praktyce łatwo przegrzać to miejsce, a powstały nalot nie jest łatwy do usunięcia. Z tego względu autor zużył łącznie 2m mosiądzu - odcinał i wyrzucał przegrzane części.

Nie przejmując się tym, nie powinieneś zużyć więcej niż metr.

Dolutowane ramiona
Konstrukcja opiera się na - jeszcze nieodciętych - nóżkach diod

Długość boku sześciokąta wyniosła u mnie 3cm. Długość mosiądzu (ramię) to 2,7cm, do czego dochodzi dioda (wraz z nóżką) - 1,5cm.

Widok z góry na zlutowaną konstrukcję
W oczekiwaniu na testy

Dodałem mniejszy sześciokąt, który służył jako przycisk - pomysł żywcem zaczerpnąłem od autora projektu.

Widok od dołu
Nóżki oporników zamienione na mosiądz

Do boków dużego sześciokąta przylutowałem także małe diody - ich długość (główka + nóżka) to 1,1cm. Autor użył diod SMD, jednak ja nie miałem ich u siebie. Jest to natomiast lepszy wybór, głównie z uwagi na zaskakujące efekty animacji.

Z kolejnymi etapami lutowania zamieniałem nóżki oporników na kawałki z mosiądzu. Były stabilniejsze, a przy okazji nie brakowało im uroku.

Lutowanie diody
Bardzo mało miejsca

Być może wynika to z błędu konstrukcyjnego (chociaż nadal nie wiem, jak zrobić to lepiej), ale ostatnia mała dioda wypadła akurat przy porcie microUSB płytki.

Lutowanie przy złączach nie jest najprzyjemniejsze. Na szczęście nic nie uszkodziłem.

Widok z dołu wraz z zasilaniem
Samodzielne zasilanie

Część połączeń została domyślna (zamiast wersji mosiężnej). Źle rozplanowałem ułożenie względem dostępnych pinów na płytce, przez co wyszło trochę potworków.

Świecąca konstrukcja
Finalny efekt

Za to efekt końcowy był wart tej pracy. O ile część hardware’owa kończy się w tym momencie (no prawie1), to nadal czekał software do napisania, by to zaczęło ładnie świecić (i reagować na przytrzymanie przycisku - wewnętrznego sześciokąta).

I jak odłożyłem to na później, tak wiele nie zrobiłem. Dokończę w wolnej chwili!

Wprawne oko mogło zauważyć oderwane kondensatory (i inne elementy) od płytki Arduino. Zazdroszczę wzroku i rozeznania! Niemniej muszę potwierdzić - uszkodziłem niektóre części, w tym tę odpowiedzialną za utrzymanie napiecia przy komunikacji z komputerem. Pokrzyżowało mi to trochę plany, ale wybrnąłem z tego przez użycie innej płytki jako programatora.

Podsumowanie

Zdumiony pomysłowością autora jestem zadowolony z efektu końcowego. Jednocześnie była to znakomita, długa lekcja lutowania. Nie czuję się jeszcze na siłach, by zlutować mechanicznego tulipana, ale być może zrobię coś podobnego w konwencji.


  1. Obserwowałem dziwne zachowanie diody podpiętej do pinu nr 13. Nie doszedłem jeszcze do kwintesencji problemu, a nie byłem zachwycony pomysłem debugowania tego za wszelką cenę. Wyglądało to mniej więcej tak:

    Bardzo dziwne zachowanie
     ↩︎